Site icon rugby.info.pl

Grzegorz Kacała – wywiad

Prawdziwym hitem sezonu jest powrót Grzegorza Kacałay, tym bardziej, iż postanowił on objąć stanowisko trenera….w Orkanie Sochaczew….
tylko w rugby info pl – wersja autorska wywiadu….

Grzegorz Kacała – (40 l) najwybitniejszy polski rugbista, reprezentant Polski (30 występów), zawodnik Lechii Gdańsk, Ogniwa Sopot wielokrotny Mistrz Polski, Le Crusot, Grenoble(wice – mistrz Francji), Brive (Puchar Europy), Paris St. Germaine (gra w lidze rugby XIII osobowe), RFC Cardiff (Mistrzostwo ligi Walijsko – Szkockiej)
Jako trener: Ogniwo Sopot(Mistrzostwo Polski 2003), obecnie Orkan Sochaczew.

Jakie były początki wielkiej przygody z rugby, bo zacząłeś chyba dość późno uprawiać tę dyscyplinę?

– Na pierwszy trening przyszedłem do Ogniwa Sopot mając szesnaście lat. Jednak tak naprawdę zacząłem ćwiczyć dwa lata później w silnej drużynie z dużymi tradycjami, Lechii Gdańsk, lecz nie miałem żadnych szans na grę w pierwszoligowej drużynie. Wtedy przyszła propozycja do legendarnego trenera, Edwarda Hodury, by przejść do Ogniwa. Zebrała się tam niezła grupa a w jednym z pierwszych moim meczów pokonaliśmy właśnie Lechię. Potem niemal co rok zdobywaliśmy tytuł mistrzowski i dlatego czuję się do dziś bardzo związany z klubem z Sopotu.

Od razu trafiłeś do reprezentacji?

– Tak, miałem bardzo dobre warunki fizyczne, do tego byłem sprawny fizycznie i szybki. Naprzykład w mistrzostwach Polski juniorów ogrywaliśmy wszyskich bardzo wysoko , trener zdejmował mnie i Sylwka Hodure po pierwszych naszych przyłożeniach aby nie rozbijać przeciwników. Drużyn juniorskich niestety wtedy było mało i tylko 2-3 prezentowały przyzwoity poziom.

Dlaczego postanowiłeś wyjechać za granicę?

– Namówił mnie mój serdeczny kolega Marek Płonka, obecnie trener Lechii. Razem graliśmy w drużynie Le Creusot, po pierwszym roku miałem dwadzieścia propozycji zmiany barw klubowych, klubowych już po trzech sezonach telefon się urywał i w końcu wybrałem Grenoble. Wszędzie na świecie w rugby potrzebują „mocnych” do tego odważnych graczy, ponadto czułem się świetnie i przez pierwsze lata gry nie wiedziałem co to kontuzja.

Ponieważ lubisz wyzwania, trafiłeś do Paris St. Germaine, gdzie grano w agresywniejszą odmianę rugby ”trzynastki”?

– tak rugby XV osobowe było niestety amatorskie, nie można było zarabiać za grę żadnych pieniędzy, choć już wtedy działacze francuscy i angielscy omijali utrzymując najlepszych rugbistów.
Prawdziwe pieniądze były jednak w zawodowej wersji rugby XIII osobowym. Wiedziałem jednak, że szykuje się unifikacja obu odmian i wprowadzenie zawodowstwa. Postanowiłem spróbować, powiem tylko tyle, że sezon był tak ciężki ja pięć w rugby klasycznym. Trzeba pamiętać, iż kto grał w „trzynaski” miał zakaz powrotu do „pietnastek”. W końcu stało się trochę inaczej zawodowstwo weszło w rugby klasycznym bez potrzeby fuzji.

przepis jednak zmieniono i wróciłeś do „XV” do klubu z Brive?

– na szczęście mogłem bez przeszkód wrócić i do tego na zawodowych warunkach.
Miałem bardzo dobry sezon i choć nie mieliśmy szczęścia w Mistrzostwach Francji, pomimo pierwszego miejsca w rundzie zasadniczej dalej odpadliśmy w play – off, to zdobyliśmy Puchar Europy trofeum tym bardziej cenne, iż po raz pierwszy zagrały wszystkie najlepsze europejskie kluby.

Zostałeś uznany najlepszym zawodnikiem finału?

Tak mnie ocenili dziennikarze francuscy i wyspiarze. W gazetach: „Rugby World” i „Midi Olympic” dostałem notę 9,5 na 10 możliwych, więc bliską ideału a nikt do dziś nie dostał noty 10 za mecz.

Pamiętam w jednej z większych ówcześnie gazet polskich ukazał się artykuł o twojej grze w Pucharze Świata w reprezentacji Francji?

Najpierw zostałem powołany do reprezentacji Francji w odmianie XIII – tkowej na tourne po Australii. Do dziś mam powołanie na oryginalnym papierze Federacji. Nie pojechałem jednak z powodu ciężkiego sezonu i lekkiej kontuzji. Dopiero potem
miałem propozycje gry u trenera Jean-Claude Skrela w kadrze „Kogutów”
Wszystko się jednak rozmyło, bo zerwałem kontrakt w Brive i postanowiłem grać w Cardiff
Natomiast jak tylko mogłem to wspierałem swój macierzysty klub Ogniwo Sopot w końcówkach sezonu oraz czasem udawało mi się zagrać w reprezentacji Polski. Pamiętam szczególnie jeden mecz z I reprezentacją Francji. W pierwszym składzie wystąpiło aż 13 zawodników polskich grających, na co dzień we Francji naprzeciw wielkich gwiazd rugby jak Serge Blanco czy Didier Camberabero. Spotkanie było bardzo wyrównane, drugą połowę przegraliśmy tylko jednym małym punktem dziś taki wynik był by nie możliwy z uwagi na różnice poziomów.

Wyjazd do Walii był głośny w całym światku rugbowym?

– powiedziałbym sensacyjny i bardzo niespodziewany, myślałem, że za ten wyjazd Francuzi znienawidzą mnie, ale nic takiego się nie stało do dziś jestem miło traktowany. Właśnie wracam z Brive gdzie odbył się mecz z okazji rocznicy zdobycia Pucharu Europy byłem mile zaskoczony przyjęciem i atmosferą w całym mieście. Dosłownie nie było miejsca bez plakatu reklamującego ten mecz, ponadto pełny stadion i owacyjne przyjęcie.

Zostałeś gwiazdą również w Cardiff?

– na pewno byłem znany, często ustawiano pode mnie taktykę, ponadto grałem tam w wyborowym towarzystwie połowy reprezentacji Walii, na czele z ich kapitanem z Neil’em Jenkins’em oraz innymi znanymi postaciami rugby ze Szkocji, Nowej Zelandii czy Kanady.
Udało mi się jeszcze pograć tam aż 5 lat, pod koniec kariery na wyspach miałem coraz częstsze problemy zdrowotne i wieku 35 wróciłem do Polski, choć miałem propozycje podpisania kontraktu na kolejny sezon.

Po powrocie do Polski bardzo zaangażowałeś się w prace przy rugby w reprezentacji i swoim macierzystym klubie Ogniwo?

– już wcześniej prowadzono ze mną rozmowy na temat trenowania Ogniwa i wsparcia swoim doświadczeniem reprezentacji. Pierwszy sezon był rewelacyjny z drużyny środka tabeli zdobyliśmy Mistrzostwo Polski. Kolejny sezon należało, więc podnieść poprzeczkę, niestety nie dogadaliśmy się z działaczami i odszedłem.

Postanowiłeś po powrocie zagrać w decydujących meczach w eliminacjach RWC ?

– byłem konsultantem kadry Jerzego Jumasa kadra była wtedy obiecująca młodą drużyna, która szła jak burza przez eliminacje w 3 rundzie trafiliśmy na Hiszpanów to wówczas ekipa, która była pewniakiem do awansu do RWC. Zawodnicy a zwłaszcza Maciek Brażuk porosili mnie o to abym ich wspomógł na boisku, choć miałem już 37 lat zagrałem a reprezentacja zagrała mecz dekady pewnie wygrywając.
Niestety problemy zdrowotne nie pozwoliły mi na udział w następnym meczu z niżej notowaną Portugalią. Byłem pewien jednak że „ekipa” pokona tą przeszkode bez mojego udziału w grze, Polska jednak minimalnie przegrała i tuż przed decydująca rundą odpadała z walki o Puchar Świata.

Dlaczego zdecydowałeś się, iż kolejnym twoim wyzwaniem będzie trenowanie drużyny z małego miasta, jakim jest Sochaczew?

Ponieważ jest to chyba po Sopocie najbardziej rugbowe miasto w Polsce, oni są niesamowici mają wielu zdolnych, zarówno młodych jak i doświadczonych zawodników, również ich gra na jesieni pozytywnie zaskoczyła chyba wszystkich. Tak naprawdę jednak namówił mnie do pracy w Sochaczewie kapitan reprezentacji, i lider Orkana Sochaczew, mój serdeczny przyjaciel Maciej Brażuk

Jakie masz pierwsze wrażenia, jeśli chodzi o drużynę Orkana po zgrupowaniu w Spale?

– jestem bardzo pozytywnie zaskoczony entuzjastycznym podejściem sochaczewskich zawodników, na zgrupowaniu zrobiliśmy tyle, co przez trzy miesiące. Wspólnie tworzymy atmosferę i to jest najważniejsze, żeby zbudować fundament drużyny rugby z prawdziwego zdarzenia. Ważni są również ludzie wokół rugby im więcej nas tym więcej zdziałamy. W końcu chcemy zmobilizować mieszkańców do jeszcze liczniejszego przychodzenia na mecze i wspierania drużyny tak, aby kiedyś wieżdżając do tego miasta czuć rugbowy klimat. Myślę że zrobiliśmy już pierwsze kroki…

Plany na przyszłość?

– poprostu chcę pomóc chłopakom w tworzeniu nowej jakości, mam nadzieję, wejścia na wyższy poziom sportowy i organizacyjny, korzystając z coraz lepszej atmosfery wokół rugby. W TV mamy boom na rugby, Canal + pokazał Puchar VI Narodów, za chwile w Polsacie będziemy mogli obejrzeć Klubowy Puchar Europy Heinekena a na jesieni wszystkie mecze z Pucharu Świata. Niewykluczone, że, któraś ze stacji TV pokaże tegoroczny finał polskiej ligi. Chciałbym przy tej okazji pozdrowić wszystkich „polskich” komentatorów z Przemysławem Iwańczykiem na czele. Myślę, że to wszystko poprzedza eksplozje popularności rugby w Polsce jak to ma miejsce w zachodniej i południowej części Unii Europejskiej.

Exit mobile version