Site icon rugby.info.pl

Quo vadis Polskie rugby?

Dziś zadajemy sobie dość często pytanie co zrobić by nasze reprezentacje odnosiły sukcesy, wielu krytyków uważa że trener Putra nie powinien angażować do gry „polskich Francuzów”. Czy ta droga może być dobrą drogą? Czy celem jest Puchar Świata i czy mamy prawo o nim marzyć?
Zapraszamy do czytania kolejnego felietonu Michała Adamczewskiego, „Długiego”

Starając się przedstawić mój punkt widzenia wrócę do mojego wspomnienia z 1998 roku. Reprezentacja Polski U19 grała wtedy na Mistrzostwach świata grupy A. W pierwszym meczu oberwaliśmy 93:3 od RPA, w drugim meczu o utrzymanie wygraliśmy z USA po przyłożeniu w ostatniej akcji młyna, później była porażka z rumunami 12:29 (w meczu tym wszystkie punkty z kopów dla Rumuni zdobył mój przyjaciel Remus Lungu), na koniec były baty od Japonii 0:54. Przeciwnicy ci mówią sami za siebie, wtedy Luksemburg czy Węgry w młodzieżowym rugby po prostu nie istniały… Utrzymaliśmy się wtedy w grupie A i były to tak na prawdę ostatnie akcenty naszej obecności w rugbowym świecie. Roczniki młodsze już w następnym roku spuściły nas w dół a później już nie było lepiej. Można tłumaczyć się reorganizacją światowych rozgrywek ale tak na prawdę czy my za tym światem nadążyliśmy? Czy transformacja która nastąpiła w tych rozgrywkach spuściła nas w dół? Czy może sami się tam znaleźliśmy odnajdując miejsce w szeregu? W tym niskim szeregu notujemy również jakieś sukcesy, Mistrzostwo Europy ale tak na prawdę czy przeciwnicy byli wymagający? Czy grali w tych Mistrzostwach ci którzy grali we wspomnianych już mistrzostwach 1998 roku? Tylko wspomnę że wtedy mistrzostwo zdobyli Irlandczycy z O’Driscolem w składzie pokonując Francuzów z Davidem Skrelą… Dlaczego wtedy osiągaliśmy sukcesy a dziś z porażki z Węgrami zawodnicy tłumacza się na internetowym forum?
Odpowiedzi mogą być rożne lecz jedna jest prawdziwa – to co było dobre w szkoleniu wtedy nie do końca jest dobre teraz, na dziś to po prostu nie wystarcza, system nie pomaga trenerom kadr narodowych w selekcji i ci na zgrupowaniach (jak się domyślam) muszą zajmować „produkcją puzzli a nie ich układaniem”. Pytania a także wniosek jaki powyżej przedłożyłem nasuwają się same, ja przedstawię jak mogła by wyglądać droga od dzieciaka do seniora.
Gdyby Polskie dziecko było Davidem Cassidy czy Remusem Lungu jego szkolenie zaczęło by się w wieku 4-5 lat. Biegał by po boisku w rożne strony w każdą niedziele na pikniku w klubie rugby, nie ważny by był kierunek biegu czy podania ale udział. Wraz z wiekiem poznawał by zasady tak by już jako 12 latek trenować 2 razy w tygodniu i przynajmniej raz w tygodniu grać mecz. Tak by było w wieku seniora. Doszły by do tego treningi w akademii (w zależności od poziomu zawodnika). Wszystko by było zorganizowane tak by zawodnik grał jak najwięcej, przez około 8 miesięcy w roku zawodnik by grał mecz co tydzień. Gdy wracamy do Polskiej rzeczywistości zadajemy pytanie ile meczy gra Polski junior, młodzieżowiec czy senior o młodszych grupach nie wspomnę? Jaką motywację do treningu ma znaleźć Polski dzieciak jeżeli więcej się trenuje niż gra? Co może być dla trenera lepszym argumentem do selekcji niż to że co tydzień drużyną gra mecz?
Kiedy ponad rok temu chciałem wystartować w konkursie na trenera grup młodzieżowych w PZR wykonałem dwa telefony. Jeden był do trenera reprezentacji (by przedstawić mu mój pomysł) a drugi do sekretarza generalnego z zapytaniem jak się do tego zabrać. Pierwszy określił mój pomysł za dobry drugi odesłał mnie do kierownika wyszkolenia PZR, bodajże „pierwszego statystyka polskiego rugby”. Spytałem krótko: jaka jest mozliwość zmiany systemu rozgrywek tak by Polski junior grał przynajmniej 25 meczy rocznie a młodzieżowcy mieli własną ligę równoległą z ligą seniorów? Pomysł miałem taki by każda młodzieżówka klubu grała przed mecze drużyn seniorskich. Odpowiedź była następująca : Długi – system jest dobry, trzeba się do niego dostosować, kluby na to nie pójdą, nam potrzeba trenera. Mój plan był taki by grupy młodzieżowe prowadziło trzech trenerów, Remus Lungu, Stevie Scott(jako konsultant, obecnie trener odpowiadający za formacje autową i młyna w Szkockiej pierwszej reprezentacji) i ja. Pieniądze by nie były problemem, uruchomiło by się parę kontaktów i każdy trener by miał indywidualnego sponsora więc fundusze by sie znalazły. Warunek był z ich strony tylko jeden – stworzenie systemu szkolenia. Po jednym telefonie zrozumiałem że narażony jestem na walkę z wiatrakami a finalnie narażony bym był na krytykę i szyderstwa.
Dziś nasi młodzi rugbyści wygrywają z Luksemburgiem i przegrywają z Węgrami. Powodów możną znaleźć wiele, że piłkę przejechał walec i była jajowata, że trawa była zielona, że Lepper jest w Polskiej polityce. Internauci obwiniają trenera który chce następna drużynę rozłożyć. Gdzie tak na prawdę jest spojrzenie prawdzie w oczy? Gdzie rywalizacja która przygotuje zawodnika do gry na wyższym poziomie? Czy rzeczywiście trener Putra ma wybór i jaki on jest? Przeczytajcie wypowiedź debiutanta z Ogniwa na trojmiasto.pl, 36 latka – wypowiedź ta świadczy wyraźnie że w okręgowej lidze Angielskiej kluby trenują mniej niż Polskie za to grają więcej. Możemy się szczycić wygranymi z Luksemburgiem ale czy to nasz szczyt marzeń? Czy grając w młodzieżowce z takimi przeciwnikami mamy szansę na Puchar Świata w przyszłości? Chciałbym powiedzieć że tak ale jest mi trudno, ten obraz nie napawa mnie optymizmem…
Zapraszam do merytorycznej dyskusji.

Michał Adamczewski

Exit mobile version