Site icon rugby.info.pl

Wybrzeże nie odpuszcza

Od 1988 roku tytuł mistrzowski pozostaje w Trójmieście. Niewiele w tej kwestii zmienił system rozgrywek. Ba, odebrał nawet tytuły Budowlanym z Łodzi. Tym razem zdaniem wielu obserwatorów ma być inaczej bo w siłę rosną Warszawianie, Łodzianie i Poznaniacy. Wielki Finał naszej ligi bez ekip z Trójmiasta? Możliwe. Ale Lechia i Arka w II wiosennej kolejce pokazali, że będą walczyć do ostatniego meczu, by tytuł pozostał na Wybrzeżu.

Zacznijmy od Arki. Dla nich ten sezon przypomina nieco ten, który Ogniwo przeżywało w roku 2000. Trenerzy musieli dokonać zmian i postawić na młodych, co od razu odbiło się na ich wynikach, ale decyzji tej nie można odkładać w nieskończoność i prawdopodobnie jak w przypadku Ogniwa przyniesie to wyniki. Na pewno porażki w Krakowie nikt się nie spodziewał, ale ważne były dwie rzeczy: wyciągnięcie wniosków i danie kredytu zaufania młodym. I tak było w meczu z Siedlcami. Szanowanie swoich sił i wykorzystywanie od początku meczu wszystkich szans karne Garkawyja, to znak, że Arka wyciągnęła wnioski i wie, że każdego trzeba szanować, niezależnie od pozycji w tabeli, a dodatkowo unikała głupich kartek, które w Krakowie utrudniły im walkę. Po drugie danie kolejnej szansy dla młodych, acz ogranych w drugiej drużynie Gdynian Maliszewskiego, Jelińskiego, Bartkowiaka, Kałduńskiego, Korbolewskiego, Zakaszewskiego i Głuszka to oni mają w przyszłości decydować o sile Arki i na nich stawiają już dziś trenerzy może trochę z konieczności, ale jeżeli będą nadal tak grać, to być może niedługo zastąpią swoich starszych kolegów. W Wielką Sobotę przyczynili się do zwycięstwa swojej drużyny nad Pogonią Siedlce 61:8. Teraz Arkowcy nie mogą już sobie pozwolić na porażki, jeżeli marzą o obronie tytułu ciekawe tylko na kogo, w decydujących meczach, postawią Maciej Stachura i Dariusz Komisarczuk?

W Lechii na odwrót pokutuje brak pracy z młodzieżą i trenerzy muszą stawiać na doświadczonych zawodników i podbierać zdolną młodzież z zaprzyjaźnionego Pruszcza. Ostatnie z mocnych roczników Lechii 1979 i 1980 (Kaszuba, Wojcieszak, Fedde, Doroszkiewicz, Latopolski) starają się wspierać gdańskich rutyniarzy, ale ich następców wśród wychowanków wciąż nie widać. Lechia w poprzednich latach bazowała na silnym młynie, ale braki w formacji ataku nie pozwoliły im osiągnąć większych sukcesów. Postanowili się za wszelką cenę wzmocnić. I wzmocnili – kosztem gdańskiego AZS, z którego w ostatnich dwóch latach pozyskali kolejno: Macieja Szablewskiego, Rafała Kwiatkowskiego i od tej rundy również Mariusza Kasperka. Jednak największym wzmocnieniem okazuje się być (nomen omen również były gracz ekipy Jerzego Jumasa) Aleksiej Bekov. To pierwszy człowiek, który grał we wszystkich Trójmiejskich zespołach – zaczynał w Dębicy, później wspomagał Ogniwo i Arkę by po ponad rocznym rozbracie z „jajem” zasilić Lechię. Ponadto do gry powrócili rzadko ostatnio oglądani Jacek Grebasz i Andrzej Potarowicz i nagle w wyjściowym składzie zabrakło miejsca dla mających reprezentacyjną przeszłość Rafała Kwiatkowskiego i Tomasza Fedde! W tym składzie nie tylko dobrze atakowali, ale i nie dopuścili na swoje pole punktowe, ba nawet obronne! graczy z Lublina i wygrali 58:0. To znak, że Lechia pod wodzą Janusza Urbanowicza zamierza walczyć o tytuł. By tak się stało muszą odrobić straty z jesieni. Jeżeli ominą ich kontuzje i wszyscy zawodnicy znajdą czas na treningi i mecze wyjazdowe – czemu nie!

Finał Lechia – Arka? To wciąż możliwe.

Exit mobile version